Mija rok i to chyba dość dobry moment na podsumowanie .

Dla nas – ja i Janus- był to rok obfitujący w  szkolenia, które duźo nam dały. Motywację i chęci do szkolenia zapoczątkowała Justyna Ruda, która była u nas kilkakrotnie i pokazała nam światełko w tunelu .
Następne szkolenia – z Karin BlignaultAnią Stepkowską ( RWYM- Ride With Your Mind) oraz Gerdem  Heuschmannem – to ogromna dawka wiedzy i świadomości , bardzo cennej dla mnie.
           Krótko opiszę każde z nich , obszerniejsze relacje i bardziej fachowe można znależć tutaj http://www.swiadomejezdziectwo.pl/artykuly,,.htm.
Dla mnie cechą wspólną jest cel jaki stawiają sobie Ci ludzie - szkolić konie tak aby były szczęśliwe i zdrowe.

Karin Blignault

           Jej system szkoleniowy jest dość prosty i naprawdę dostępny dla jeźdźca na każdym poziomie. Poznanie i stosowanie tych zasad połączone z wyczuciem daje nam możliwość lepszej komunikacji z koniem. Stajemy się bardziej zrozumiali dla niego.
Według Karin ,3-4 dni wystarczą aby zapoczątkować istotne zmiany w parze koń- jeździec. Chociaż wydaje się to niewiarygodne, podczas tych dwóch szkoleń , udowodniła to wielokrotnie. Bezcenne były miny jeźdźców pierwszego dnia ( Boże ja nic nie umiem) i trzeciego ( uśmiech od ucha do ucha).
Podstawy systemu to nic nadzwyczajnego, można by rzec – to odpowiednie zatrzymanie, ruszenie, zwrot na przodzie i jazda po kole w prawdziwym ( nie fałszywym ) wygięciu. Okazuje się, że te podstawowe umiejętności, które są fundamentem wyższych elementów często są niemożliwe do wykonania na swobodnym i rozluźnionym koniu.
            Rozluźnienie konia i jeźdźca to kolejny ważny element szkolenia. Kluczem jest wyczucie i odpuszczenie w odpowiednim momencie. Techniki może nauczyć się każdy , z wyczuciem nie jest tak łatwo. Oczywiście można i należy go ćwiczyć ale trzeba sobie zdać sprawę, jak ważne jest nasze nastawienie , skupienie , nasza wewnętrzna uwaga i świadomość siebie i swojego ciała.
           Karin jest świetnym obserwatorem i często widzi to czego sami sobie nie uświadamiamy lub z jakiegoś powodu nie chcemy widzieć, ponieważ łatwiej jest zgonić niepowodzenia na konia , niż zacząć pracę nad sobą.
            Od strony technicznej , podczas pierwszego szkolenia nauczyłam się kontrolować łopatki konia jadąc po łuku , uwrażliwiać go na działanie łydek ( obecnie jestem w stanie jechać bez ostróg a zaczynałam od takich 2,5 cm ). Przestałam wykonywać nieświadome ruchy nogami i zawieszać się na wodzach gdy coś szło nie tak. Kolejne szkolenie przyniosło olśnienie, że koń odpuszcza kiedy i ja odpuszczam. Ponadto pracowaliśmy nad moja konsekwencją , skracaniem i wydłużaniem ram dosiadem , poprawną pól paradą i wreszcie galopem. Dane mi było poczuć jak wspaniale można unieść przód konia w galopie przy pomocy łydek ( a właściwie to całych nóg).

Ride With Your Mind

             Na to szkolenie pojechałam nie z fryzem, ale ponieważ umiejętności tam zdobyte pozwoliły mi w dużym stopniu na poprawę mojego dosiadu właśnie na nim , to tez je opiszę. Zabrałam moją klacz, która jest nadpobudliwa , trudno ja rozluźnić i najchętniej pędzi przed siebie. Jechałam z luźnym nastawieniem – tak po prostu zobaczymy co to będzie , nie oczekując zbyt wiele.
Szkolenie okazało się rewelacyjne! Ania Stępkowska jest jedynym instruktorem metody RWYM w Polsce , szkoliła się i regularnie szkoli u autorki Mary Wanless .
             Było to szkolenie czysto dosiadowe. Ania usadzała każdego analizując wnikliwie ułożenie poszczególnych części ciała. Na początku „na sucho” bez koni każdy przyjmował pozycję , jaka według niego jest prawidłowa na koniu. Mieliśmy okazję obserwować jak pamięć naszych mięśni wprowadza nas w błąd. I np. kiedy mnie wydawało się, że siedzę prosto , dla osób patrzących z boku byłam w przeproście. Gdy Ania nadała mi prawidłową sylwetkę – moje odczucie było, że się garbię.
             Następnie ćwiczenia na koniu i praca nad zmianą dotychczasowych nawyków. Do tego doszło prawidłowe oddychanie. To niesamowite jak głęboki oddech z przepony, poprawia dosiad i …wpływa na konia! Moja klacz jest bardzo wrażliwa i zareagowała na mój oddech! To było jak czar- kiedy tylko zaczynałam poprawnie oddychać, ona zwalniała i rozluźniała się, bez jakiegokolwiek innego działania z mojej strony.
             Rewelacyjnym pomysłem było nagrywanie naszych poczynań a następnie odtwarzanie i wspólna analiza , uwagi instruktorki i zwracanie uwagi na dobre i złe momenty. Przypominanie sobie tych dobrych, jakie  odczucia im towarzyszyły i zapamiętywanie ich . Ponadto Ania prezentowała na naszych własnych grzbietach poprawny dosiad a następnie różne błędy spotykane u jeźdźców. To bardzo pouczające odczucie , można było poczuć co fundujemy często naszemu wierzchowcowi.
              To co wyróżniało Anię spośród innych znanych mi trenerów, to używanie różnych porównań w celu przekazanie tego, o co jej chodzi ,w sposób jak najbardziej zrozumiały dla osoby, do której mówi.

Gerd Heuschmann

              W tym szkoleniu uczestniczyłam jako słuchacz. Pojechałam na nie, gdyż jakiś czas temu czytałam książkę jego autorstwa Gdyby konie mogły krzyczeć i wówczas było tam dla mnie wiele kwestii niezrozumiałych. 
               Prezentacje i wykłady Gerda były bardzo obrazowe , poparte wieloma przykładami i badaniami. Sama część praktyczna dla mnie była taka sobie( jeśli chodzi o walory szkoleniowe dla jeźdźca)ale to moje odczucie i miałam wrażenie, że bardziej pod kątem pokazania pewnych rzeczy właśnie osobom siedzącym na trybunach. Wydaje mi się, że jako słuchacz skorzystałam więcej niż gdybym siedziała na koniu.
               Gerd mówił o jeździectwie klasycznym, wyjaśniał na czym polega i tłumaczył dlaczego to, co dzieje się w sporcie obecnie to droga do nikąd. Nazywał po imieniu obecne „nowoczesne metody szkolenia” -znęcaniem się nad koniem. Pokazał animacje co dzieje się z ciałem konia podczas rollkuru.
               Oglądaliśmy  lonżowanie konia bez patentów, na kawecanie ,  wyjaśnił różnice między koniem „nurkującym w dół” i nie pracującym grzbietem a takim, który uruchamia te mięśnie i pracują one sprężyście czyli tak jak powinny. W ogóle prawidłowa praca grzbietu była wielokrotnie podkreślana i w sumie można by uznać, że jest to najważniejszy wyznacznik prawidłowego szkolenia . Koń nie pracujący grzbietem nie będzie przepuszczalny, rozluźniony i pracujący zadem .
               Dla mnie szczególnie ważny był przypadek klaczy z niediagnozowalną kulawizną. Po kilku dniach lonżowania ( sposobem Gerda) koń przestał kuleć. Trudno było w to uwierzyć ale ten przypadek jak ulał pasował do mojej klaczy. Postanowiłam zacisnąć zęby i lonżować kulawego konia. Efekty pojawiły się już po 3 dniach… Warto było marznąć 2 dni i polecam Jego szkolenia każdemu.